Miałam sporo szczęścia z karmieniem. Córka tymi maleńkimi usteczkami nie potrafiła uchwycić piersi i okropnie mnie pożarła, ale położne z kultowego szpitala na Madalińskiego wyjaśniły, że karmienie nie może boleć. Pokazały mi jak mam lepiej przystawić noworodka do piersi. Z ich pomocą prędko sobie poradziłam i karmienie wspominam jako cudowne chwile spędzone z małymi ludzikami…
Teraz odstawiłam od piersi już trzecią córeczkę – czternastomiesięczną. Miałam przy tym sporo wątpliwości. Widziałam, że mleka z dnia na dzień ubywa. Z jednej strony chciałam dla niej czegoś najlepszego (może wziąć leki na laktację?), z drugiej bałam się sytuacji, że będzie za mną gonić i wołać całymi dniami „mama cyca”. Dwa tygodnie temu zauważyłam, że przestała się dopominać piersi, a piszczy z radości na widok butelki. Mam nadzieję, że te mieszanki są naprawdę wartościowe.
Wspomnienia ze spotkań z rodziną
A najgorsze wspomnienia z karmienia to nie te o pogryzionych brodawkach. To te ze spotkań z mamą, babcią i ciotkami
– A może płacze, bo jest głodna? Może masz za mało wartościowe mleko? – to babcia.
– A nas to w szpitalu uczyli karmić co 3 godziny i dziecko było dzięki temu dobrze wychowane – to mama, która straciła pokarm po miesiącu.
– A karmi pani piersią? – baba napotkana w windzie pierwszy raz w życiu.
– Podczas karmienia trzeba pić dużo bawarki – druga babcia.
Pewnie gdybym była mniej wyedukowana, to bym im wierzyła. Strasznie wspominam też zapalenie piersi po uszczypnięciu, ale cudownie – pomoc udzieloną telefonicznie przez konsultantkę laktacyjną.
Dzięki Wam, nasze Anioły – Położne!
Basia
PS: Ogromne podziękowania zwłaszcza dla położnych, które towarzyszyły mi w porodach domowych i przy równie trudnych początkach karmienia kolejnych dzieci.